29 styczeń – WYZWOLENIE ŚWIĘCIECHOWY
Przypomnijmy, że Święciechowa została wyzwolona 29 stycznia 1945 roku. W ramach tego wydarzenia każdego roku na święciechowskim Rynku składana jest symboliczna wiązanka z biało-czerwonych kwiatów. Nie było inaczej i w tym roku. Przed pomnikiem na Rynku w Święciechowie wiązankę kwiatów złożył wójt gminy Marek Lorych.
Wspomnienia Eugeniusza Borowiaka dotyczące ucieczki Niemców i wyzwolenia opisane zostało w książce “Dzieje Święciechowy”, oto fragment:
„W połowie stycznia 1945 roku Niemców opanował niepokój. Zbierali się, radzili i biegali. Krążyły niesprawdzone wieści, że trzeba będzie uciekać, bo front blisko. Wobec zbliżającego się zagrożenia ze strony wojsk radzieckich Niemcy planowali wykonać w okolicy Święciechowy wiele prac związanych z budową linii obronnych. Niedaleko wsi przebiegało kilka rowów strzeleckich i dwa rowy przeciwczołgowe. Kopali je Polacy: starcy, kobiety i dzieci powyżej 14 lat pod silnym nadzorem wojska niemieckiego.
Polacy spodziewali się szybkiego oswobodzenia. Pierwsze objawy zbliżającego się frontu to palenie magazynów wojskowych i ewakuacja obozu jenieckiego w Gronowie. Oficerów alianckich z obozu prowadzono pod eskortą przez Święciechowę w kierunku Piotrowic. Jechały już też wozy z uciekinierami cywilnymi. W tym czasie, Niemcy utworzyli we wsi „Volksturm”, w którym starzy i młodzi, prawie dzieci, otrzymali broń.
20 stycznia kolumna 123 zaprzęgów konnych opuściła miasto kierując się do Niemiec, a już po tej dacie przy mrozie – 20 st. C jechały wóz za wozem, pomieszani cywile z wojskiem. Drogi były tak zawalone i zatarasowane wozami, że trudno było się poruszać. Pozostało w Święciechowie niewielu Niemców. Byli to najczęściej starzy oraz tacy, którzy Polakom nie robili krzywdy lub wręcz im pomagali. Zostali później internowani w Gronowie i w końcu wyjechali do Niemiec. Polacy musieli oczyszczać drogi ze śniegu a było go ok. pół metra. W końcu Niemcy otrzymali rozkaz opuszczenia Święciechowy i udania się za Odrę. Odwozili ich Polacy, bo mężczyzn Niemców było niewielu. Pozostałym Polakom kazano pilnować gospodarstw i karmić żywy inwentarz, ba za kilka dni, według niemieckiej propagandy, tu powrócą. Potem uciekało już tylko wojsko. 28 stycznia nastąpiła cisza i nikt nie wiedział co się dzieje. Kilka razy na niebie pojawił się radziecki samolot. Święciechowa została wyzwolona wcześniej niż Leszno, bo już 29 stycznia ok. godz. 11 wkroczył od strony Wilkowic batalion piechoty radzieckiej. Obsadzono wszystkie drogi wylotowe. W tym czasie od strony Strzyżewic nadjechały trzy niemieckie czołgi, ale w wyniku strzelaniny zostały uszkodzone. Na ul. Leszczyńskiej ostrzelali ciężarowy samochód z żołnierzami niemieckimi, a na ul. Wolności transporter opancerzony. Wszyscy wojacy polegli. Rosjanie posuwali się w kierunku Rynku przeszukując kolejne domy. Przy ul. Szkolnej zastrzelono jednego żołnierza a ciało następnego dnia znaleziono przy szosie Piotrowickiej. W sumie poległo w Święciechowie 14 żołnierzy niemieckich.” … „Radość z wyzwolenia była wielka, ale nie można było cały czas świętować. Trzeba było zabrać się do pracy, a pracy był ogrom i trudności jeszcze więcej. Niemcy wywieźli prawie wszystkie konie (we wsi pozostały tylko cztery), a dużo gospodarstw nie miało właścicieli. Wielu mężczyzn przebywało jeszcze w obozach albo na przymusowych pracach.”