Długie Nowe - krzyż
Historię krzyża, który stoi w Długiem Nowem opowiedziała nam Stefania Giera. A znała ją od dziadka – Piotra Janika. To na jego ziemi stanął ten krzyż około 170 lat temu. Prawdopodobnie w tym miejscu przebiegały jakieś działania wojenne. Pochowano tam żołnierzy i posadzono trzy lipy. Kiedy dziadek Piotr kupił ziemię, krzyż i lipy już na niej były. W czasie II wojny światowej Niemcy rozkazali krzyż usunąć. Pod bronią zmusili sołtysa Franciszka Hałupkę, by „wyciął” go z ziemi. Sołtys razem z Kazimierzem Łakomym przechowali krzyż i figurę Pana Jezusa w jednym z domów na wsi. Zaraz po wojnie mieszkańcy postanowili postawić krzyż w tym samym miejscu. Wtedy ziemia należała już do Antoniego Giery zięcia dziadka Piotra. Dalej rosły tam lipy i dalej było miejsce na uratowany krzyż. Stanął więc i cieszył mieszkańców. Przy tym krzyżu zatrzymywali się bliscy, którzy odprowadzali zmarłych na cmentarz. Tam odmawiali modlitwy.
Po wielu dziesięcioleciach drewno krzyża próchniało, a sam krzyż przechylał się. Nie było innej rady, jak wykonać krzyż z nowego drewna. Znowu więc mieszkańcy zmobilizowali się i postarali o spory dębowy pień. Ręcznie ociosali okrąglak i zrobili krzyż od nowa. To było w 1958 roku. 1 sierpnia tamtego roku ksiądz poświęcił nowy krzyż i tamtą pierwszą figurę Pana Jezusa. Zdjęcie z tego właśnie dnia przekazał nam Stefan Dekert. A pod krzyżem mieszkańcy zakopali butelkę, w której umieścili kartkę z opisem tego wydarzenia.
Przy tym krzyżu żyje już piąte pokolenie dziadka Janika. Kolejno bowiem ziemię i krzyż przejmowali: Antoni Giera, Jerzy Burda z żoną i Krzysztof Burda. Kilka lat temu wykopać musieli stare lipy. Teraz obok krzyża są piękne iglaki. Uwagę zwraca oczywiście duża drewniana rzeźba Pana Jezusa. Dwukrotnie była zdejmowana i konserwowana. Niestety, ona także niszczeje na powietrzu. Jerzy Burda marzy, aby wyrzeźbić identyczną – z lipowego drewna. W Długiem Nowem mieszka artysta Ryszard Murek, z powodzeniem mógłby to zrobić. Kto wie, może podejmie się tego dzieła. A tę oryginalną figurkę wyrzeźbioną przed dziesiątkami lat pan Jerzy zamierza pieczołowicie przechować.
Dodajmy jeszcze, że krzyż liczy 3,20 m wysokości i 1,65 m szerokości ramion. Sama figurka ma ponad metr. Wiele osób przejeżdżając przez Długie Nowe choć na chwilę zatrzymuje się przy tym krzyżu.
(artykuł „Kurier Święciechowski” numer 50, luty 2016)
Długie Nowe - dwie kapliczki
Te dwie kapliczki są bardzo do siebie podobne. Prawdopodobnie powstały w tym samym czasie, choć mieszkańcy nie znają ich historii. W Długiem Nowem powiedziano nam, że przed stuleciami w tej wsi stał drewniany kościół. Ponieważ spłonął, ludzie postawili w tym miejscu kapliczkę. Dowodów na to jednak nie ma. Jeszcze do niedawna w kapliczce w Długiem Nowem stały dwie duże drewniane rzeźby świętych Piotra i Pawła. Około 15 lat temu ktoś włamał się i rzeźby ukradł. Potem na zewnętrznych ścianach kapliczki namalowano postacie świętych. Przed laty przy tej kapliczce odprawiano majowe nabożeństwa. Dziś jest zamknięta. Podobnie jest w Długiem Starem. Murowana kapliczka nie jest otwierana. Kiedyś wewnątrz był ołtarz i znajdowały się obrazy, odprawiono nabożeństwa na Boże Ciało. Mieszkańcy wspólnie przygotowali ołtarz. Potem kapliczkę zamknięto. Przez lata opiekowała się nią Stanisław Budziewicz. Zabiegał, aby naprawiono na niej dach i aby na jej szczycie umieszczono figurkę świętego, która wcześniej znajdowała się wewnątrz. Sam też przekazał jeden obraz do kapliczki. Teraz te obrazy są przechowywane w jego domu – u córki i zięcia Edwarda Borowskiego. A kapliczka w czynie społecznym otynkował Albert Munzberg. On też przytwierdził do niej figurkę. Od kilku lat ołtarz na Boże Ciało staje przed kapliczką. Przygotowują go parafianie z Trzebin.
(artykuł „Kurier Święciechowski” numer 51, marzec 2016)